W tym sezonie ślubnym miałam okazję uczestniczyć w dwóch
ślubach, dwóch bliskich mi koleżanek. Mimo mojego zainteresowania dekupażem
żadna z nich nie otrzymała ślubnej butelki. Przyczyną było zapewne lenistwo i
jakaś dziwna niechęć do moich farb, lakierów, serwetek. Jakoś upalne dni nie
sprzyjały twórczości. Biję się w pierś i obiecuję poprawę. Tylko wprawię się w prace butelkowe i będę je dawać z każdej okazji i bez okazji też:)
Tymczasem dwa tygodnie temu zostałam poproszona o
przygotowanie ślubnej butelki i takową wykonałam z dużą radością
. Nie zdawałam sobie sprawy, że ślubna para na serwetce jest dobrem niemal luksusowym, trudno dostępnym i bardzo rozchwytywanym. Znalezienie jej graniczyło z małym cudem i oczopląsem w pakiecie. Efekty poniżej. Butelka jest skromna, bez dodatkowych ozdób i udziwnień (na które nie ma nawet miejsca bo butelka jest niestandardowych rozmiarów). Z tyłu przykleiłam śliczny kawałek tekturki, którą używają dziewczyny tworzące wspaniałe papierowe kartki i inne cuda (nie miałam możliwości wykonania transferu więc padło na staromodną metodę, czyli pisanie ręczne:)
. Nie zdawałam sobie sprawy, że ślubna para na serwetce jest dobrem niemal luksusowym, trudno dostępnym i bardzo rozchwytywanym. Znalezienie jej graniczyło z małym cudem i oczopląsem w pakiecie. Efekty poniżej. Butelka jest skromna, bez dodatkowych ozdób i udziwnień (na które nie ma nawet miejsca bo butelka jest niestandardowych rozmiarów). Z tyłu przykleiłam śliczny kawałek tekturki, którą używają dziewczyny tworzące wspaniałe papierowe kartki i inne cuda (nie miałam możliwości wykonania transferu więc padło na staromodną metodę, czyli pisanie ręczne:)
P.S. Cieszę się, że wróciłam na bloga, myślę, że już na dobre:)